"Gazeta" i polskie MSZ przekraczają granice śmieszności. "Gdyby Rosjanie chcieli nas ukarać, nie doszłoby do tych wizyt"

"Rosyjski łącznik przyjeżdża do Warszawy" pisze na łamach "Gazety Wyborczej Marcin Wojciechowski.

To jeden z najbardziej kuriozalnych artykułów w polskiej prasie od wielu, wielu miesięcy, choć konkurencja ostra.

O co chodzi? O przyjazd Nikołaja Patruszewa, jak podaje "Gazeta", "sekretarza Rady Bezpieczeństwa prezydenta Rosji i przyjaciel Władimira Putina".

W naszym kraju szanowny gość "z resortu, który robił Katyń" - jak raczył był to ująć doradca prezydenta Tomasz Nałęcz - będzie gościł do środy.

To jedna z najpoważniejszych postaci w Rosji. Od dawna przyjaźni się z premierem Władimirem Putinem, którego zna od lat 70., gdzie razem pracowali w leningradzkim KGB. W czasie prezydentury Putina Patruszew był szefem najważniejszej z rosyjskich służb specjalnych - Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Od czasu, gdy prezydentem jest Dmitrij Miedwiediew, Patruszew kieruje Radą Bezpieczeństwa doradzającą głowie państwa w kwestiach strategicznych.

Wiemy więc już, że przyjeżdza Ktoś Bardzo Ważny. No i ze Wschodu... Co będzie u nas robił?

Patruszew weźmie udział w poniedziałkowej konferencji z okazji 20-lecia Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Potem będzie miał spotkania m.in. z szefem MON, wysokimi przedstawicielami wojska oraz w gronie BBN i Kancelarii Prezydenta.

- W czasie rozmów planowane jest poruszenie sprawy śledztwa po katastrofie oraz polskich uwag w tej sprawie - mówi "Gazecie" urzędnik BBN. Rosjanie zgodzili się, by ten temat został włączony do rozmów. Strona polska ma nadzieję, że Patruszew przekaże nasz punkt widzenia najważniejszym osobom w Rosji.

- Nie ma lepszego kanału, by dotrzeć z naszym stanowiskiem do rosyjskiego prezydenta czy premiera - mówi dyplomata.

Dziwne... Przecież wiemy od paru tygodni, że telefony od Bronisława Komorowskiego Kreml odbiera nawet w dniach, gdy ma na głowie zamach terrorystyczny na lotnisku. Nie mógłby prezydent po prostu zadzwonić i przekazać nasze uwagi? Czy musimy przekazywać informację poprzez Patruszewa? Zawracać mu głowę?

Co ważne, informuje "GW", "Patruszew nie jest jedynym wysokiej rangi urzędnikiem z Rosji odwiedzającym ostatnio Polskę":

W miniony weekend gościł w Warszawie Andriej Artizow, szef Rosyjskich Archiwów, który na polecenie ministra kultury tworzy rosyjską część Centrum Dialogu i Porozumienia Polski i Rosji.

No i radość. Radość, która stanęła ostatnio pod znakiem zapytania (bo PiS bronił honoru Polski i polskich oficerów, jak przekonuje doradca prezydenta Tomasz Nałęcz):

Rosyjskie wizyty na tak wysokim szczeblu to dla polskich dyplomatów znak, że mimo sporów o katastrofę w Smoleńsku Moskwa wciąż chce utrzymywać dobre stosunki z Warszawą.

- Gdyby chcieli nas ukarać albo wysłać sygnał, że są z czegoś bardzo niezadowoleni, nie doszłoby do tych wizyt - mówi "Gazecie" wysokiej rangi dyplomata.

Polscy dyplomaci, jak widać, za oczywiste uważają, że ich głównym zadaniem jest dbanie, by Rosjanie nie byli "bardzo niezadowoleni".

To wszystko jest chore.

Pat

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.