Smoleńsk 10/04. To naprawdę jest "śledztwo". Edmund Klich opowiada jak Rosjanie odmawiają, hamują, blokują i... straszą

Płk Edmund Klich spotkał się w czwartek wieczorem z połączonymi sejmowymi komisjami: infrastruktury oraz sprawiedliwości i praw człowieka, by przedstawić informację o zabezpieczeniu wraku polskiego Tu-154 przez stronę rosyjską.

Wyjaśnienia polskiego akredytowanego szokują. Pokazują, że strona Polska jest ogrywana przez Rosję w dziesiątkach małych spraw dotyczących śledztwa, a zajmujące się śledztwem polskie organa nie wywierają odpowiedniej presji na Moskwę.

Po wysłuchaniu relacji Edmunda Klicha można postawić tezę: rosyjskie śledztwo jest co najmniej nierzetelne.

Tekst został spisany z nagrania dosłownie. Zachęcamy do lektury:

Wielokrotnie monitowałem u strony rosyjskiej o odpowiednie zabezpieczenie wraku. Konkretnie w dniach 22 lipca i 18 sierpnia, kiedy to był pan minister Parluski, również było uzgadniane szczegółowo w jaki sposób wrak będzie zabezpieczony i przedstawiciele MAK obiecali, że będzie to wykonane bardzo szybko. Pierwsze pytanie dotyczyło tego, czy należy wrak przenieść do hangaru, oczywiście to by wiązało się z tym, że nie ma w Smoleńsku takiego hangaru, żeby można było wrak ułożyć w tym obrysie jak teraz jest. I dalej w związku z tym, że byłyby przewożone duże elementy, doszłoby do dodatkowych uszkodzeń. Takie byłyby skutki tego. Uzgodniłem więc sprawę z przedstawicielami wojskowymi w związku z tym, po uzgodnieniu z moimi ekspertami wojskowymi, a była to spora grupa kilku, kilkunastu ekspertów.

Przekazałem MAK informację, że zgadzamy się na przykrycie odpowiednim materiałem w tym miejscu w który wrak jest, i na ogrodzenie 3 metrowym płotem, jak wtedy zaproponowano, Sprawa ponownie wyszła 18 sierpnia, kiedy był pan minister Parulski, chodziło o dodatkowe przegranie z rejestratorów lotów rozmów w kabinie. I wtedy też akurat było pytanie z podaniem konkretnego materiału, jakim wrak ma być zabezpieczony. Eksperci wojskowi przekazali sprawę do Polski i uzyskali zgodę, że ten materiał jest odpowiedni i będzie tym materiałem wrak we właściwy sposób zabezpieczony. No potem niestety ciągnęło się to dość długo, ja codziennie interweniowałem zawsze rano u pana Morozowa, odpowiadał mi, a to że nie może się dodzwonić do gubernatora, czy do wicegubernatora Smoleńska, że nie ma informacji, były sprzeczne informacje, bo powiedziano mi, że MAK dał decyzję, tu nie ma żadnych ograniczeń, no jak gdyby zrzucano to na gubernatora czy zastępcę gubernatora Smoleńska.

No ja w szczegóły nie mogłem wchodzić bo cały czas trwały czynności badawcze, więc tylko mogłem słownie, ewentualnie jakimiś monitami pisemnymi interweniować. To tyle ws. wraku, jeśli chodzi o pierwszy etap współpracy.

Współpraca w Smoleńsku generalnie była dobra, mieliśmy możliwość wizyt m.in. na bliższej radiolatarni, na dalszej radiolatarni, wykonania zdjęć na tych obiektach, dalej wysłuchania pracowników dyżurujących tam. I ponieważ był pierwszy etap, to ci ludzie dość szczerze mówili i dużo wniosków okazało się bardzo istotnych. Z tego stwierdziliśmy np, że taka latarnia radio-sygnało-świetlna była uszkodzona, w części tylko pracowała oczywiście te światła, które tam były uszkodzone, wykonywaliśmy zdjęcia, mieliśmy dostęp pełny do wraku, nasi inżynierowie robili całą swoją dokumentację tego wraku, mieliśmy możliwość wykonania szkiców, obserwacji tego całego rejonu, łącznie z podejściem, wszystkie przeszkody terenowe, które były tutaj nie było problemu, łącznie z całą dokumentacją fotograficzną.

Natomiast nigdy nie pozwolono nam nagrywać żadnych prowadzonych wywiadów, czy rozmów, czy przesłuchań, chociaż unikam tego słowa przesłuchanie.... Myśmy raczej wysłuchiwali więc tylko można było zapisywać. Po każdym takim wysłuchaniu był sporządzany protokół, tłumaczony na język polski i te protokoły były przez nas podpisywane. Ja natomiast w czasie wszystkich wysłuchań zapisywałem bardzo szczegółowo wszystkie wypowiedzi, umożliwiało mi to zapisywanie, że najpierw pytania były po polsku czy po rosyjsku, później tłumaczenie, więc czas pozwolił na to, by te notatki bardzo szczegółowo wykonywać.

Pierwszy problem, który zaistniał i już to było naruszenie załącznika 13, to 15. kwietnia strona rosyjska wykonała oblot techniczny środków na lotnisku i wnioskowaliśmy od razu, żebyśmy byli pełnymi uczestnikami tego oblotu, nie w formie, żeby siedzieć w samolocie, bo te procedury byłyby zbyt skomplikowane, ale chcieliśmy być na stanowiskach dowodzenia. Żebyśmy mogli obserwować po prostu na ekranach słuchać przez radiostacje jak wygląda ten oblot. No powiedziano nam, że nie możemy tego robić ze względów bezpieczeństwa, w związku z tym prosiliśmy o wynos, jest taka forma wynosu, że podłącza się dodatkowe ekrany, które są poza stanowiskiem dowodzenia, bo rzeczywiście wiele osób na stanowisku dowodzenia może komplikować prace i może mieć wpływ na bezpieczeństwo lotu, i to żeśmy uznali jako specjaliści w lotnictwie. No tego też nam niestety nie zezwolono, więc było już pierwsze takie naruszenie.

Natomiast mogliśmy wtedy, i to było bardzo ważne, bo myślę, że w późniejszym okresie to tutaj moglibyśmy mieć pewne utrudnienia. Zgraliśmy wszystkie rozmowy na stanowisku dowodzenia, więc to są po pierwsze rozmowy kierownika lotów, i to są bardzo wyraźne, bo to jest bardzo dobre nagranie, dalej rozmowy telefoniczne z różnymi abonentami w Moskwie, tam trudno jest ocenić dokąd byłby te rozmowy. Dlatego, że w wojsku posługuje się kryptonimami, nie zawsze wiadomo co stoi za tym kryptonimem, ale te rozmowy, i tło rozmów, tzn. wszystkie rozmowy, które były prowadzone miedzy osobami, które znajdowały się na tym stanowisku dowodzenia, wg mnie jest to kopalnia wiedzy. Od razu wszystkie te zapisy zostały przekazane komisji pana ministra Millera którego dnia panie płk? Ja tutaj nie ustalę dnia, bo to przekazywali moi eksperci, którzy są moimi ekspertami, a zarazem członkami komisji pana ministra Millera. Ale na pewno to było w kwietniu tzn. te zapisy były dostępne w kwietniu, kiedy przekazali to komisji pana Millera, nie wiem, musiałbym zapisać, ale był to kwiecień, były to pierwsze dni jeszcze jak pracowaliśmy w Smoleńsku, ale najpóźniej powinni przekazać po przyjeździe ze Smoleńska, a to był gdzieś dwudziesty chyba piąty kwiecień.

Więc końcówka kwietnia to był ten czas ogólnie, który komisja pana Millera te zapisy dostała w czasie wysłuchań tych osób, które pełniły różne funkcje stanowisk dowodzenia. Też była możliwość zadawania pytań była, można powiedzieć taka atmosfera, że mogliśmy, mieliśmy pełne prawo wypytania tych ludzi. Na początku były tylko trochę problemy proceduralne, bo Rosjanie troszeczkę inny sposób mają pytania niż my, ale w sumie to zostało uregulowane.

Był problem tłumaczy, jak ja już wcześniej mówiłem, tylko dzięki uprzejmości pani Ewie Fischer z Ambasady Rosyjskiej na pierwszy dzień wysłuchań przyjechał pan, wtedy chyba z Bumaru, jeszcze pan Fiszer też, nomen omen, ale inaczej się piszą nazwiska, pan Roman Fiszer, i on był tłumaczem, to nam pomogło sporo, ale to nie jest specjalista lotniczy, w związku z tym zna język ogólny, i już mieliśmy trochę problemów ze zrozumieniem np bardzo szczegółowych jakiś komend radiowych.

A już szczególnie długa dyskusja była jak było to lądowanie to nawet po kilku dniach ciągle dyskutowano, co znaczy ta komenda, ona z punktu widzenia tego całego lotu była bardzo ważna, no i tutaj no chyba nie zdradzę żadnej tajemnicy, jeśli powiem, że też nie wiemy czy załogi to dokładnie to rozumiały tę komendę, bo to jest specyficzna komenda w procedurze rosyjskiej, u nas taka nie występuje, znaczy bezpośrednie tłumaczenie jest "lądowanie dodatkowo", a w zasadzie, w efekcie jest jeśli chodzi o procedurę "lądowanie warunkowe", znaczy "pod warunkiem dodatkowej zgody", tak to się nazywa.

I te problemy troszeczkę językowe utrudniały nam te wysłuchania, z tym, że w następnych dniach przyleciał specjalista z Polski, który zna język proceduralny, zna język rosyjski i język lotniczy, więc już sprawa tego problemu, ewentualnych niezrozumień, zniknęła, a tym czasie też strona rosyjska bez otwierania i bez kopiowania przekazała nam rejestrator polski, rejestrator ATM, który by był zamontowany na tym samolocie. To jest ten tzw. quick access recorded, to jest rejestrator, który dostarcza danych po każdym locie jest łatwy dostęp bo katastroficzny to jest skomplikowany dostęp, a z tego rejestratora łatwo zbiera się dane do oceny danego lotu po locie i do jakiś tam zaleceń, wskazówek bezpieczeństwa więc poza tymi sprawami właśnie jeśli chodzi o oblot to tutaj ta współpraca była niezła.

Codziennie też wieczorem były odprawy, na którym podsumowano dzień, podsumowywano dany dzień i był plan pracy na następny dzień. Warunki pracy były bardzo trudne, bo jak państwo wiecie, lotnisko Smoleńsk Północny jest lotniskiem zamkniętym, i tam są jakieś resztki, jakiś nie wiem, paramilitarnych tam nawet jednostek, już nie ma żadnych żołnierzy, więc te pomieszczenia nie były najlepszej jakości, ale Rosjanie pracowali w tych samych warunkach, więc tutaj nie mieliśmy powodu narzekać. Możliwości pracy były jeśli chodzi o....

Iw zasadzie tutaj ten pierwszy etap pracy zakończył się gdzieś ok. 23. kwietnia, mieliśmy krótką przerwę, wszyscy byli w Polsce, Rosjanie, MAK, przedstawiciele MAK pojechali do Moskwy, i następny etap w Moskwie właściwie do czasu ujawnienia przez stronę polską rozmów w kokpicie, w kabinie pilotów, ta współpraca też była w miarę dobra, z tym, że już nie było odpraw, nie było takiego informowania, ale dokumenty były przekazywane.

Polscy specjaliści od początku, bo dwóch specjalistów z Polski od pierwszego dnia, jeszcze wieczorem 10. kwietnia, polecieli do Moskwy, i cały czas byli przy wszystkich pracach na odczytywaniu rozmów w kabinie, i oni do końca pracowali, i tamta współpraca w ich ocenie też była dobra.

Natomiast po ujawnieniu, właściwie w dzień ujawnienia, ja miałem otrzymać jako akredytowany całość, spis rozmów na stanowisku dowodzenia, tzn. te trzy kanały - tło, następnie – rozmowy radiowe i rozmowy telefoniczne, no i jak już wcześniej, dzień wcześniej po południu, pod wieczór miałem odbierać, ale jak nie  było tego blankietu, bo to jest podpisywane, że się nie ujawni, prawda, że to jest tajemnica, nie wolno ujawniać i na drugi dzień przychodzę i mówi, nie dostaniesz dlatego, że strona polska ujawniła rozmowy i w związku z tym , ty jesteś obywatelem polskim, możesz zostać przymuszony do przekazania tych rozmów, jeśli otrzymasz jakimś instytutom w Polsce i będzie to kolejne naruszenie załącznika 13.

No trochę się zdziwiłem, otrzymałem natomiast możliwość pracy na tych dokumentach w oddzielnym pomieszczeniu no, ale praca, po pierwsze jeśli się nie zna dobrze języka rosyjskiego, to niektórych rzeczy się domyślać, dalej praca na dokumentach, szczególnie trzech to polega na tym, że to się zgrywa, łączy żeby była całość, to z trzech się robi jeden i potem się analizuje jakie to były rozmowy, jaka to była reakcja, na co, jaka rozmowa telefoniczna, jaka rozmowa radiowa itd.

Taka praca była po prostu niemożliwa, ja po kilku takich próbach zrezygnowałem, natomiast cały czas monitowałem u strony rosyjskiej żeby jednak przekazano ten dokument. Nie przekazano, ale w końcu zgodzono się, że nasz tłumacz w oddzielnym pomieszczeniu będzie tłumaczył te rozmowy na język polski i dostaniemy ten wariant polski przetłumaczony, i tak rzeczywiście się stało. Ja otrzymałem to w połowie sierpnia dopiero, bo to trwało rzeczywiście. Tam jest kopalnia wiedzy o tym, co się działo na tym stanowisku, jakie były podejmowane decyzje i jakie były rozmowy, i tutaj myślę, że bardzo dobrze żeśmy to otrzymali, bo z tego można bardzo wiele wniosków wyciągnąć. Podejrzewam, że gdyby ta współpraca w Smoleńsku od początku jakoś gorzej się układała, to moglibyśmy nawet tych nagrań nie otrzymać, tym bardziej, że my mamy te nagrania w kraju też i możemy pracować na nich w pełni.

17. sierpnia zaprezentowano nam wyniki oblotu środków radiotechnicznych, tych do których obserwacji nas nie dopuszczono, no i była to niestety sytuacja kuriozalna, bo jak ja zapoznałem się z wynikami to powiedziałem, że proszę nie traktować nas, jakbyśmy my nie mieli pojęcia o lataniu, bo niezgodnie z prawdą przedstawiono nam niektóre elementy powiedziano, że samolot nie lądował, tylko przechodził na drugie zejście ze względów bezpieczeństwa, a nasi koledzy, mimo żeśmy udziału nie brali w tym oblocie, to jednak obserwowali, bo wyszli sobie obserwowali i wiedzieli, że lądował.

Zresztą to jest nieprofesjonalne, jeśli się przy ładnej pogodzie odchodzi na drugie zejście gdzieś tam daleko od pasa, no i żeby to zakończyć, te wyniki tego oblotu. Do tej pory tych wyników nie mamy, oficjalnie nam nie przekazano, po tym pierwszym proteście, że to co przedstawiono jest nie do przyjęcia nie było na ten temat  żadnej dyskusji później

W międzyczasie było jeszcze pytanie o moją akredytację, pan Morozow pytał o moją akredytację. Ja przedstawiłem mu, tzn. najpierw zatelefonowałem do Polski, pytam się o akredytację, no przekazano mi, że akredytacja obowiązuje ta, którą dostałem 15. kwietnia, tzn. to jest akredytacja 23 osób, wszystkich członków komisji, nie komisji, tylko zespołu, który był w Moskwie, podpisana przez pana ministra Klicha. Przedstawiłem to, strona rosyjska przyjęła, że tak jest i trudno nie było żadnych... nie było jakiś szczególnych dyskusji. Ja systematycznie w czasie i pobytu Smoleńsku i w maju, czerwcu, w kolejnych miesiącach, początkowo wszystkie dokumenty były wspólnie opracowywane z grupą ekspertów wojskowych, składałem pisma dotyczące wielu elementów, które potrzebujemy do badania, wiele informacji.

Pierwsze takie pismo złożyłem 19. kwietnia, to we współpracy jeszcze płk. Grochowskim , bo on wtedy był, szef komisji wojskowej, w tej chwili zastępca w komisji pana ministra Millera. I między innymi prosiliśmy tam o aktualne dane lotniska, uprawnienia kontrolera, materiały obiektywnej kontroli ze stanowiska dowodzenia.

Może rozwinę trochę ten temat. Chodzi o to, że i w Polsce i w Federacji Rosyjskiej są przepisy określone, że jeśli ląduje u nas haed, a u nich to się nazywa liternyj, czyli znaczy "osoba ważna", jeśli to jest tego typu lot, to muszą być wykonywane zdjęcia z ekranów podejścia – radiolokatorów. W czasie zeznania oficer, który kierował tym stanowiskiem, mówił, że sprawdził urządzenie robiące zdjęcie i urządzenie pracowało. No jak prosiliśmy o to, to powiedziano nam, że niestety żadnej pracy tych urządzeń nie stwierdzono, że nie ma żadnych zapisów. W związku z tym poprosiliśmy nawet żeby to, co tam jest, przekazano nam, a my postaramy się, może w Polsce znajdą się specjaliści, którzy jakiś ten ślad znajdą coś tam odczytają. Niestety do tej pory tego żeśmy nie otrzymali.

W tym piśmie z 19-go m.in. prosiłem o zakres obowiązków wszystkich osób funkcyjnych, dalej o to jakie są przepisy dotyczące funkcjonowania, bo żeby ocenić działanie kogoś to trzeba mieć najpierw wzorzec jak powinno być, a potem jak wie się, jak było, to można powiedzieć, co było dobrze, co źle, co było uchybieniem, co było załóżmy dużym naruszeniem. Prosiliśmy ewentualnie o wyniki tych ekspertyz, jeśli oni jakieś wykonywali, żeby też te wyniki były. Odpowiedzi na część tych pytań można powiedzieć, później, żeśmy dużo później otrzymali, ale całości nigdy.

Kolejne pismo takie kilkustronicowe, ja te wszystkie pisma mam, ale chyba nie ma potrzeb,y żeby szczegółowo czytać. Ja tylko naświetlę, bo tutaj za długo by  trwało, 2. maja wysłany, o udostępnienie z danych środków relokacyjnych, uprawnień kierownika lotów, kontrolera ścieżki zniżania i wpisów w książce lotów. Tego też nie było. Później 14. maja odpis korespondencji na SD (?), więc wniosek był. Tak jak w rozmowach w kabinie od początku do końca brali udział polscy specjaliści, to jeśli chodzi o odpisy rozmów...

Na stanowisku już nasi specjaliści udziału nie brali i po otrzymaniu, nawet z tej wersji rosyjskiej. Jak pierwszy raz się zapoznałem, stwierdziłem, że ok. 20%, 25% jest luk, że są albo nieczytelne albo anonimy i dla mnie to było bardzo nieprofesjonalne, bo przecież wszyscy ludzie, którzy byli na tym stanowisku, żyją, można było z nimi skonsultować, można było ich zebrać, mogli uzupełnić, mogli razem wysłuchać. Więc od razu zawnioskowałem, żeby strona polska brała w tym udział, może im się więcej uda odczytać, szczególnie, że mamy jednego specjalistę doskonałego, który ma i słuch muzyczny, zna doskonale język rosyjski, zresztą współpracuje tutaj w zakładzie kryminalistyki teraz przy odczytywaniu tych, więc on dużo więcej jak mówił, jak tam pracowali, to był najlepszym ze wszystkich, nawet jeśli chodzi o Rosjan.

Także więc myślałem, że może coś więcej się uda, do końca nie udało tego nam się niestety zdobyć, i nie udało nam się tych spójnych odczytów prowadzić.

Kolejne pismo 17 kwietnia, pytanie o system ratownictwa, m. in pytanie, czy jeśli są warunki poniżej minimalnych istnieje procedura zamknięcia lotniska, czy taki obowiązek jest przez kierownika lotów, czy przez kogoś innego, bo miedzy innymi na wysłuchaniach tych osób chyba kierownik lotów proszę... Jeślibym się pomylił...

A jedna z tych osób powiedziała, że taka procedura jest z tym, że decyduje o tym dowódca jednostki, no tutaj specyficzna sytuacja, bo  tutaj jednostki nie było. Ale ktoś tam był odpowiedzialny za całość tego zespołu, więc ktoś mógł ewentualnie podjąć, ale żeśmy nie otrzymali i w tym piśmie m.in. zwracaliśmy się , bo to była też propozycja moich ekspertów wojskowych, uzgodniona oczywiście, właśnie co to znaczy ta "pasadka dopełnitelno"(?), bo ten problem nie został jeszcze szczegółowo rozwiązany, a to jest z punktu widzenia przyczyn może nie kluczowy , ale dość istotny.

Kolejne pismo 25 maja, znowu ośrodki tej obiektywnej kontroli, dalej już żeśmy się zwracali o ponowne wysłuchania, bo jak żeśmy wysłuchali specjalistów w Smoleńsku żeśmy po każdym wysłuchaniu zastrzegli sobie możliwość dodatkowego wysłuchania, jeśli będą nowe okoliczności, bo nigdy na początku nie zna się wielu detali, nie zna się wielu szczegółów, w związku z tym żeśmy zastrzegali żeby taka możliwość była.

Niestety, do samego końca nie udało nam się drugi raz spotkać z tymi osobami. Była propozycja składania tych pytań na piśmie, część została złożona, część znowu tutaj przedstawiciel komisji pana Millera nie chcieli tych podań składać, bo mówili, że trzeba tu Rosjan zaskoczyć, w związku z tym pytań nie składali, więc na część mamy odpowiedź, a część nie mamy bo ich nie było, tych pytań prawda więc tak to wyglądało. Po po prostu były różnice zeznań i różnice po tym, co się okazało z tych odczytów na wieży, więc tu chcieliśmy te sprawy wyjaśnić, no nie otrzymaliśmy. Widząc, że ta sprawa naszych informacji idzie dość trudno, że otrzymujemy cząstkowe, bo w międzyczasie spływały tam pewne dokumenty, ale były niepełne była. Np. taka strona gdzie widać, że jest dokument przerwany, bo zaczyna się jakimś tekstem nie pasującym do pierwszej części  prosiłem o wyjaśnienie co było w środku, no.. nie otrzymałem.

W związku z tym 20. lipca zdecydowałem się już na napisanie pisma i nie do pana Morozowa, tylko do pani Anodiny, bo uważałem, że to już trzeba od tego szczebla. 20. lipca, tak ja powiedziałem może, tak 20. lipca, i jeśli państwo chcecie, to ja mogę odczytać, bo to są już dosyć ważne dokumenty, które były, chociaż może nie całość, ale w części odczytam:

"Szanowna Pani Przewodnicząca, zwracam się do pani przewodniczącej o wyjaśnienie następujących problemów. Do dnia dzisiejszego, tzn. 20. lipca nie otrzymaliśmy odpowiedzi na zadane wcześniej pytania przekazane m.in. dnia 14. maja i później. Kiedy możemy się spodziewać ? Jak do tej pory mamy możliwość tylko wglądu do odpisu korespondencji z taśm nr 9 i kanałów 1,4,7, kiedy otrzymamy kopię (to już mówiłem w związku te zapisy z wieży ) dalej trzecie - do dnia dzisiejszego nie otrzymaliśmy zapisów z rejestratora samolotu IŁ76, który wykonał dwukrotnie nieudane podejście do lądowania przed lądowaniem samolotu TU154."

Chodziło o to, żeby na podstawie tych danych określić, jak bardzo się zniżył, czy było odchylenie od ścieżki, żeby porównać, czy nie było czasami jakiś uchybień w pracy urządzeń, bo może to jakiś systemowe odejścia, chociaż mówiąc o samolocie TU154 to prawie idealnie szedł przed zderzeniem, odchylenie było 20 metrów, bo to świadek, który był najbliższej radiolatarni dokładnie określił, nawet była iskra między skrzydłem samolotu a odciągiem radiostacji, więc to bardzo precyzyjnie można było określić, że on szedł prawie po ścieżce.

"Wnioskujemy o sprawdzenie przeprowadzenia taśmy z rejestratora w miejscu zniekształcenia zapisu." To chodziło o to, że tam było zniekształcenie takie, wynikało to ze zgięcia technicznego, to żeśmy uzyskali później, jeszcze raz było to przegrywane.

„Do tej pory nie otrzymaliśmy wyników zapisu taśmy obiektywnej kontroli ze stanowiska dowodzenia." I ten cały wywód tutaj, że strona rosyjska twierdzi, że nic nie ma, a myśmy chcieli chociaż tą szczątkową informacje otrzymać.

„Do dnia dzisiejszego nie otrzymaliśmy odpowiedzi na najwcześniejszy wniosek instrukcji wykonywania lotów w rejonie lotniska Smoleńsk Północny, w związku z jej brakiem. Czy możliwe będzie zapoznanie się z wyżej wymienioną instrukcją specjalistów z Polski w obecności strony rosyjskiej". Już żeśmy nie wnioskowali, ponieważ mówiono, że są dokumenty poufne, nie wnioskowaliśmy o przekazanie, żeby nie naruszać może jakiś tam dużych spraw, chcieliśmy tylko zapoznać się.

„W związku z tym, że strona polska nie akceptuje wyników oblotu lotniska Smoleńsk Północny przeprowadzonych nia 15. kwietnia po katastrofie, przedstawionych dnia 17. czerwca, zwracam się z wnioskiem o udostępnienie całego protokołu. Składam również oficjalny protest w związku z niedopuszczeniem specjalistów z Polski do uczestnictwa w tym oblocie poprzez obserwację na ziemi wskaźników radarów i słuchanie korespondencji radiowej. Do dnia dzisiejszego nie zrealizowano wniosku strony polskiej o przeprowadzenie dodatkowych rozmów z kierownikiem lotów, z kierownikiem systemu lądowania i panem płk. Krasnokuckim, wnioskuje o przekazanie daty tych terminów minimum na 7 dni".

Tutaj chodziło, żeby ściągnąć specjalistów z Polski, którzy mogliby zadawać fachowe pytania w tej sprawie, bo przecież nie wszyscy są specjalistami w każdej wąskiej dziedzinie, a w tym czasie było już ok. 5 doradców wojskowych, a pomiędzy innymi nie było ani pilota, który latał w wojsku nawet w trzydziestym szóstym na TU, który jest w komisji pana Millera, zarazem jest też członkiem komisji państwowej, pracuje w ministerstwie infrastruktury, a ani tak samo w tych dwóch komisjach pana specjalisty od ruchu lotniczego, który tutaj najwięcej by miał do powiedzenia.

"Strona polska nie otrzymała do wglądu raportu o warunkach na lotnisku Smoleńsk przed opublikowaniem." Bo w tym czasie na stronie MAK ukazały się te warunki, znowu nie było to z nami dyskutowane, nie było to rozpatrywane, specjalista nasz meteorologii jak zapoznał się z  internetu z tym, mówi, że on ma trochę inne zdanie, no ale to zrobiono bez nas.

"Zwracam się z wnioskiem o wyjaśnienie dlaczego w wyciągu z dokumentu warunki meteorologiczne lądowania na lotnisku nie odpowiadają poziomu przygotowania dowódcy załogi w punkcie po słowach: "i zameldować dowódcy pułku"." Jest przerwa w tekście, następnie tekst zaczyna się od "lądowanie", więc jest to dokument urwany.

"Wnioskuje o wyjaśnienie, dlaczego otrzymaliśmy tylko część telegramu." Bo tu telegram chyba z trzech stron się składał , a  zostały dwie strony i teraz na to pismo już oficjalne, w czasie spotkania z panem Morozowem i Fiłatowem 22. lipca w obecności tłumaczki, pamiętam, że chyba nawet wnioskowałem, żeby na to spotkanie poszli eksperci wojskowi, na co nie wyrażono zgody, więc ja byłem sam na tym spotkaniu, powiedziano mi, że otrzymanie informacji na to pismo z równych względów jest niemożliwe . Również powiadomiono, że nie dostanę zapisu z rejestratora samolotu, bo według strony rosyjskiej analiza lotu nie ma żadnego wpływu na badanie katastrofy samolotu TU154 i to jest już zawarte w kolejnym piśmie , które wysłałem 26. lipca.

W tym piśmie po raz pierwszy, być może błędem było, że wcześniej się nie posługiwałem tym, ale ja nie jestem prawnikiem i nie miałem doradców ze strony polskiej, ale tutaj to jest 26. lipca, więc jeszcze stosunkowo wcześnie, jeśli chodzi o proces badania, każde moje pytanie uzasadniałem odpowiednim punktem załącznika 13 do konwencji chicagowskiej, dlatego, że widziałem, że tutaj już są te naruszenia konkretnie procedur międzynarodowych, na które strona rosyjska się zgodziła, a nie utrzymuje ich. M.in. jest "uważam, że nieudostępnienie stronie polskiej powyższych danych oraz brak możliwości ponownego przesłuchania tych osób jest naruszeniem punktu 5.25 , , załącznika do konwencji", "jako akredytowany przedstawiciel nie byłem zapraszany na żadne narady, związane z postępem badania, a taki jest przepis i jest to naruszenie znowu kolejnego punktu.

Wnioskowałem również o pisemne uzasadnienie wszystkich decyzji o odmowie dokumentów i informacji, o które wystąpiłem jako akredytowany przedstawiciel. I znowu 20. sierpnia znowu pytania, jest ich dużo, nie będę ich czytał, to jest 12 stron dokumentu, który porusza gdzie co zostało naruszone, ale dalej w tym dokumencie głownie były pytania z zakresu organizacji lotów i pytania związane (bo już miałem możliwość  prześledzenia dokładnego tej korespondencji), całych zapisów na stanowisku dowodzenia. Dotyczyły osób, które tam się znajdowały, ich funkcji ich stanowisk, ich odpowiedzialności za bezpieczeństwo, więc zostały wypunktowane te rzeczy. Również chodziło o ustalenie niektórych osób, które w rozmowach były imieniem, czy imieniem i ociestwem, co to za osoby, jakie stanowiska, jaki był ich udział w całym procesie podejmowania decyzji, która spowodowała, że wyrażono zgodę, czy nie wyrażono, nie mając znowu dokumentu, nie wiadomo jak to przebiegało.

M. in. zamieściliśmy w tym piśmie kolorowe zdjęcia tych lamp, które były tam w takim stanie nienajlepszym, to jest takie długie pismo z 20. sierpnia. Kolejne pismo było z 15. września, też wszędzie były punkty załącznika 13, na szereg tych pism otrzymałem 20.września pismo od pana Morozowa, w którym powołują się na załącznik 13. Wskazywał mi, że wszystko jest w porządku niby, no ja nie bardzo się z tym zgodziłem, no na końcu jest kuriozalne zdanie, które bardzo mnie zdenerwowało, bo jest takie stwierdzenie: "A zatem pańskie działania doprowadzą do opóźnienia terminu zakończenia badania katastrofy, która nie tylko wstrząsnęła naszymi państwami, ale także całym światem, co może negatywnie wpłynie na profilaktykę podobnych zdarzeń w tym również lotnictwie RP."

Myślę, że było to mało grzeczne , bo moje dociekania stały się trudne chyba dla strony MAK. W związku z tym na ostatni dzień naszego pobytu, 22.września, przygotowałem kolejne pismo zbiorcze na 6 stronach, gdzie wypunktowałem całość tych braków tej współpracy i to pismo zostało przekazane nie wiem czy czytać - 6 str., właściwie wszystko było już tutaj powiedziane, kolejne pismo zostało także przygotowane dla rządu i zostało drogą dyplomatyczną przekazane, nie wiem gdzie, ale gdzieś przekazane.

Przygotowałem też cały piątek, sobota, niedziela, trochę w innej formie, ale mówiące o tym samym, bo widziałem potrzebę takiego działania, sądziłem, eszcze , że przed opublikowaniem raportu jakieś tutaj będą działania.  7 października także wysłałem jeszcze pismo uzupełniające już z Polski, na co nie otrzymałem odpowiedzi mimo, że przedwczoraj po przylocie prosiłem o pisemną odpowiedź na te pisma, no odzewu żadnego nie było. Myślę, że tak w skrócie bardzo dużym przedstawiłem te problemy współpracy ze stroną MAK

Ryszard Kalisz: Jakie pan miał wsparcie ze strony rządu polskiego i jaka była współpraca z rządem w zakresie wypełniania swojej funkcji?

Odpowiedź: Nie będą mówił o wniosku, będę mówił o faktach. Ja nie chcę wracać do tych problemów ze Smoleńska, bo one są szeroko znane - brak tłumaczy, moje monity do pana ministra Klicha z prośbą o przysłanie tłumaczy, w czasie rozmów telefonicznych mówił co ja tam robię, jestem od dwóch dni, a ja byłem za własne pieniądze, bo jeszcze nie dotarły pieniądze z ministerstwa, że jaki ja jestem organizator, w związku z tym prosiłem nawet pana ministra Grabarczyka żeby mnie odwołał z tej funkcji , bo przecież to... Jak nie mogę działać, a zdawałem sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka ciąży na mnie, bo wiem, że moje dzisiejsze posiedzenie, to nie jest koniec mojego udziału z takimi poważnymi gremiami jak państwo.

Nie mogłem działać nie mając chociażby tłumacza, bo to wszystko byłoby bez sensu, co mogę powiedzieć ... Były niestety przykre dla mnie sprawy jeśli chodzi o współpracę z naszą komisją pana ministra Millera. Minister Miller dwukrotnie poniżył mnie w obecności Rosjan, ja to tak odczułem, bo poniżenie, to jest kwestia kto jak odczuwa, bo kiedy przyjechał pierwszy raz przegrać rozmowy w kabinie i na to ja miałem zaproszenie i przedstawiciele wojskowi, eksperci wojskowi, i miał być Morozow jako przewodniczący komisji, ja miałem zaproszenie od pani, ustne to nie było pisemne, to zadzwonił jakąś godzinę przed, że on sobie nie życzy, żebym ja był na tym spotkaniu. Zaskoczyło mnie to, zadzwoniłem natychmiast do pana ministra Arabskiego, sądziłem, że to jakieś nieporozumienie nie wiem, ale nie dostałem żadnej decyzji. W związku z tym powiedziałem Morozowowi, że ja na to nie idę i że Rosjanie wycofali też Morozowa, że jak gdyby równowagę utrzymać.

To samo miało miejsce 9 czerwca, dwukrotnie dalej otrzymałem pismo, że mam wszystkie materiały przekazywać komisji pana ministra Millera, no wiec faktycznie tak było, bo wszyscy moi eksperci, doradcy, byli członkami i są nadal członkami komisji pana ministra Millera i oni natychmiast dostawali wszystkie dokumenty.

Może jeszcze wspomnę, tak jak ja sądzę dlaczego ta reakcja pani ministra Millera taka była. Bo kilka dni wcześniej kiedy ja przyjechałem do Polski i miałem już odpisy rozmów w kabinie, pan minister Miller poprosił mnie o udostępnienie, ja powiedziałem, że nie, bo jest to naruszenie załącznika 13, a ja jeśli chcę być w Moskwie to sam muszę dbać o to żebym nie naruszał, bo będzie to zarzut poważny co do mojej osoby no i wtedy widziałem, że się pan minister bardzo mocno zdenerwował. I chyba te efekty były tego no, zresztą krytykował mnie i w mediach i na swojej komisji bardzo mocno moją działalność, co uznałem, że nie było najlepszym sposobem działania.

Po tym piśmie z prośbą o współpracę ja przekazałem informację, że wszystkie dokumenty dostają wojskowi eksperci i mogą przekazać komisji pana Millera, bo są zarazem jej członkami, natomiast wszystkie moje sprawozdania, które ja wykonuję, idą do kancelarii premiera i jeśli tam zostaną przekazane, a wiem, że były przekazywane, to ja też nie mam tutaj żadnych uwag, bo nie ma problemów, natomiast ja wnioskowałem w związku z tym także o jakieś sprawozdania, czy wyciągi sprawozdań, żebym wiedział jak lepiej o co pytać Rosjan, jakieś pytania rozwinięte. Odmówiono mi tego dwukrotnie, bo uznano, że ta komisja jest w pełni tajna i ona nie może się dzielić żadnymi informacjami, no musiałem to przyjąć nie było innego wyjścia chociaż były takie sytuacje, że miałem kłopot, bo pytania były z komisji Millera przez specjalistów, natomiast ze strony rosyjskiej nie były zrozumiałe, ja ich nie mogłem rozwinąć bo nie wiedziałem jaki sens był pytań. To też trochę utrudniało prac.

Poza tym, jak był problem dyskutowany tego lotu wojskowego cywilnego bo to była taka dyskusja, Rosjanie nam przedstawili swoją opcję, no i z tego jasno wynikało i to chyba powiedział nawet Morozow, że tutaj to zdejmuje całkowitą odpowiedzialność ze strony rosyjskiej, jeśli chodzi o kierowanie lotami, natomiast pełnia decyzji należała do załogi TU. No i na tę dyskusję chciałem ściągnąć specjalistów z mojej komisji i także Millera, no to nie dostałem na to zgody. Nawet na ten wylot przedwczorajszy nikt nie chciał lecieć z doradców ze mną, udało mi się wywalczyć, żeby poleciał pan Michalak, który jest z instytutu technicznego, jest doskonałym specjalistą jeśli chodzi o język rosyjski i jest inżynierem. Minister Miller zadzwonił, że sam to ja muszę lecieć, ale żaden z ekspertów nie poleci, no a w końcu mówi, poleci pan Żurkowski , no jesteśmy z panem Żurkowskim trochę w sporze, bo to jest były przewodniczący, który od 5 lat nie chce mi podać ręki i on był, natomiast pan Michalak w końcu po moich monitach poleciał ze mną, ale pan Grochowski jeszcze dzwonił do dyrektora żeby pana Michalaka nie puścił, nie wiem o co tu chodziło, byłem zaskoczony tym.

Antoni Macierewicz: Nie ma wątpliwości, że debatujemy nad najważniejszą sprawą w historii polskiego Sejmu i w historii naszej ojczyzny, dlatego też precyzja i odpowiedzialność za słowa wszystkich obecnych, ale na szczególną rolę jaką ogrywa pan płk E. Klich jego jest tak istotna. Zrozumiałem, że podczas swojej pracy jako akredytowany natknął się pan na szereg trudności, które w istocie podważyły sens pracy zarówno komisji lotniczej, tzw. MAK jak i pana tam obecność. Uniemożliwiono panu udział w jednej z zasadniczych czynności jaką jest oblot. I co jest jeszcze ważniejsze, ale ujawnił pan rzecz drugą zupełnie kluczową, mianowicie uniemożliwiono panu i stronie polskiej dostęp do prawdopodobnie istniejących zdjęć schodzenia samolotu TU154, że istnieją urządzenia, które powinny być włączone, relacja, którą otrzymał pan od osoby dowodzącej osoby, że one działały, a mimo to efektów pan nie otrzymał. Czy pan natychmiast poinformował o tym premiera Tuska i czy postawił pan wniosek o konieczność w tej sytuacji wystąpienia do trony rosyjskiej o przejęcie postępowania w tym zakresie, ze względu na fakt nie dotrzymywania przez stronę rosyjską warunków umożliwiających rzeczywiste dojście do prawdy. Czy występował pan do strony rosyjskiej o przejęcie postępowania, jeżeli chodzi o niszczenie dowodów, w szczególności wraku, terenu katastrofy i czarnych skrzynek. Ten wrak wiedzieliśmy, jego szyby były wybijane, jego części były cięte. Tłumaczenie pani Anodiny, że części były cięte do zbadania, są kpiną nie tylko ze zdrowego umysłu, ale jeżeli pan mówi, że był poniżany przez ministra RP, to chce powiedzieć, że my wszyscy zostaliśmy jako naród i poszczególni obywatele wczoraj poniżeni takim tłumaczeniem. Czy to, co się stało na płycie lotniska, można nazwać rekonstrukcją i dlatego zniszczono dowody? Czy pan wie, że przepisy Rosji dotyczące lotnictwa państwowego z 2004 r. że kierownik lotów lotniska ma obowiązek zezwalać, albo zabraniać lądowania, że ma też obowiązek wydać rozkaz odejścia na drugi krąg - taki rozkaz został wydany tylko wtedy kiedy nie był możliwy do zrealizowania. Trzeci kierownik lotów lotniska nie powinien wykonywać poleceń osób urzędowych, jeśli są sprzeczne z wymaganiami dokumentów dotyczących regulacji działalności lotnictwa państwowego i nie zapewniają bezpieczeństwa.

Odpowiedź: Podważył pan poseł sens. Ja uważam, że mój pobyt miał duży sens, bo o tych wszystkich niedociągnięciach, a nawet zdjęciach, czy braku tych zdjęć, czy rozmowach na stanowisku dowodzenia byśmy nie wiedzieli, bo przecież nie było żadnego obowiązku przekazywania stronie polskiej przez stronę rosyjską ich urządzeń, ich rejestratorów, my moglibyśmy oczywiście się domagać wraku naszych rejestratorów, wszystkich naszych rzeczy, ale ja nie jestem prawnikiem, więc nie chce tego rozstrzygać na punkcie prawa. Natomiast uważam, że mój pobyt miał sens, bo ja wiem i moi doradcy wiedzą czego nam brakuje. Znając rozmowy na stanowisku dowodzenia wiemy bardzo dużo z tych rozmów. Pan poseł powiedział, że strona rosyjska ma zdjęcia, ja nie jestem w stanie potwierdzić, ja dostałem na piśmie, że tych zdjęć nie ma, my jako przedstawiciele Polski podejrzewamy, że mogą te zdjęcia być, bo na podstawie zeznań osoby, która włączała i sprawdzała te urządzenie, ona nie potwierdziła, że zdjęcie były, tylko że urządzenie było sprawne.

Nawiasem mówiąc, jeśli chodzi o to urządzenie, to w czasie kontroli lotniska z 25 marca to jest też dokument bardzo istotny z punktu widzenia wiedzy o stanie tego lotniska, tam są uwagi co do niektórych urządzeń rejestracyjnych, że powinny być wymienione, te uwagi nie zostały uwzględnione przed dopuszczeniem tego lotniska do kolejnych lądowań 7 i 10. Jeśli chodzi o informacje, ja w swoich sprawozdaniach wszystkie te uwagi przekazywałem, natomiast wniosków nie składałem, przekazywałem do kancelarii premiera pisma.

Jeśli chodzi o zabezpieczenie wraku ja reagowałem wcześniej, tylko mówiłem, że w lipcu i w sierpniu były rozmowy konkretne nad sposobem zabezpieczenia technicznym. Natomiast jeśli chodzi reakcje, ja przypominam sobie moją pierwszą reakcje, jak w mediach pokazały się informacje, ja byłem w Polsce akurat, że na miejscu katastrofy są jakieś jeszcze szczątki niezebrane. Natychmiast dzwoniłem do Morozowa i nie wiem czy to moja reakcja, bo pan minister Kwiatkowski się wypowiadał, że dzwonił do odpowiedników swoich ale tam od razu pokazał się patrol w tym miejscu Smoleńsku, czy on był skuteczny czy nie to już inna sprawa. Ale w każdym razie reakcja była, ja w każdej takiej sytuacji reagowałem, nawet telefonicznie będąc w Polsce, bo tutaj mieliśmy taki kontakt, że każdy telefon był odbierany czy mailowy czy też telefoniczny także nie było problemu.

Jeśli chodzi o Lockerbie to panie pośle muszę powiedzieć, że Lockierbie ja widziałem ten wrak, tylko ta część która była w rejonie wybuchu, odtworzona i jeszcze jest w tej komisji brytyjskiej. Jeśli chodzi o zasady lądowania na lotnisku Smoleńsku, oczywiście ja mówiłem wcześniej, że tych dokumentów myśmy nie otrzymali, a MAK uzasadniał wszystko, że ten lot odbywał się według tzw. AIB Federacji Rosyjskiej, tzn. AIB to są przepisy lotnictwa cywilnego Rosji, które także dotyczą lotów międzynarodowych.

Mieliśmy takie spotkanie, gdzie tłumaczono nam, no myśmy się nie zgodzili z tą interpretacją i mamy tutaj inne stanowiska, natomiast tych przepisów o to wnioskowaliśmy kilka razy żeby nam dano, żeby zobaczyć jak kierownik lotów działał, czy działał zgodnie z tym jak powinien, to trzeba mieć najpierw te procedury, które obowiązują. Ja słyszałem o tych procedurach, koledzy też szukali ich w internecie, natomiast oficjalnie ich nie dostaliśmy.

Oczywiście nie mając informacji, szczególnie jeśli chodzi o działanie osób na stanowisku dowodzenia i regulacji w tym zakresie, nie można ocenić działania tych osób na tym stanowisku. I tutaj będzie obszar, który ja osobiście nie będę mógł powiedzieć, bo jeśli się nie
ma tła jak powinno być, to nie ma różnic jak było, i nie ma oceny. Więc ten zakres na pewno będzie trudny, natomiast można pewne wnioski wyciągnąć z tych rozmów na wieży kontrolnej.

Jeśli ja powiedziałem „na ścieżce" to rzeczywiście to rzeczywiście to było, bo w tym miejscu samolot powinien się znaleźć minimum 70 metrów , gdyby był na ścieżce i gdyby był 70 metrów nad bliższą radiolatarnia we właściwym profilu, więc on był poniżej, bo tam był już na 10 metrach, więc pod ścieżką był już nad bliższą radiolatarnią. Ja tu nie chcę zdradzać całego przebiegu badania, ale myślę, że to już jest prawie ogólnie znane, bo ta brzoza, która jest ścięta, tylko tak czubeczek, to jest to pierwsze zderzenie, to jest to właśnie w rejonie bliższej radiolatarni.

A jeśli chodzi o kurs, to tak jak powiedziałem, ponieważ obserwator na bliższej radiolatarni zobaczył iskrę, która przeszła od masztu, który jest dokładnie w kursie, on jest w osi pasa, mówimy o osi pasa, więc że przeszła iskra między prawym skrzydłem a odciągiem, więc licząc rozpiętość samolotu, to mógłby odchylony od osi pasa o jakieś 20 metrów , to nie jest na tej odległości dużo.

Sil

Płk Edmund Klich spotkał się w czwartek wieczorem z połączonymi sejmowymi komisjami: infrastruktury oraz sprawiedliwości i praw człowieka, by przedstawić informację o zabezpieczeniu wraku polskiego Tu-154 przez stronę rosyjską.

 

Wyjaśnienia polskiego akredytowanego szokują. Pokazują, że strona Polska jest ogrywana przez Rosję w dziesiątkach małych spraw dotyczących śledztwa, a zajmujące się śledztwem polskie organa nie wywierają odpowiedniej presji na Moskwę.

 

Po wysłuchaniu relacji Edmunda Klicha można postawić tezę: rosyjskie śledztwo jest co najmniej nierzetelne.

 

Tekst został spisany z nagrania dosłownie. Zachęcamy do lektury.

 

Wielokrotnie monitowałem u strony rosyjskiej o odpowiednie zabezpieczenie wraku. Konkretnie w dniach 22 lipca i 18 sierpnia, kiedy to był pan minister Parluski, również było uzgadniane szczegółowo w jaki sposób wrak będzie zabezpieczony i przedstawiciele MAK obiecali, że będzie to wykonane bardzo szybko. Pierwsze pytanie dotyczyło tego, czy należy wrak przenieść do hangaru, oczywiście to by wiązało się z tym, że nie ma w Smoleńsku takiego hangaru, żeby można było wrak ułożyć w tym obrysie jak teraz jest. I dalej w związku z tym, że byłyby przewożone duże elementy, doszłoby do dodatkowych uszkodzeń. Takie byłyby skutki tego. Uzgodniłem więc sprawę z przedstawicielami wojskowymi w związku z tym, po uzgodnieniu z moimi ekspertami wojskowymi, a była to spora grupa kilku, kilkunastu ekspertów.

 

Przekazałem MAK informację, że zgadzamy się na przykrycie odpowiednim materiałem w tym miejscu w który wrak jest, i na ogrodzenie 3 metrowym płotem, jak wtedy zaproponowano, Sprawa ponownie wyszła 18 sierpnia, kiedy był pan minister Parulski, chodziło o dodatkowe przegranie z rejestratorów lotów rozmów w kabinie. I wtedy też akurat było pytanie z podaniem konkretnego materiału, jakim wrak ma być zabezpieczony. Eksperci wojskowi przekazali sprawę do Polski i uzyskali zgodę, że ten materiał jest odpowiedni i będzie tym materiałem wrak we właściwy sposób zabezpieczony. No potem niestety ciągnęło się to dość długo, ja codziennie interweniowałem zawsze rano u pana Morozowa, odpowiadał mi, a to że nie może się dodzwonić do gubernatora, czy do wicegubernatora Smoleńska, że nie ma informacji, były sprzeczne informacje, bo powiedziano mi, że MAK dał decyzję, tu nie ma żadnych ograniczeń, no jak gdyby zrzucano to na gubernatora czy zastępcę gubernatora Smoleńska.

 

No ja w szczegóły nie mogłem wchodzić bo cały czas trwały czynności badawcze, więc tylko mogłem słownie, ewentualnie jakimiś monitami pisemnymi interweniować. To tyle ws. wraku, jeśli chodzi o pierwszy etap współpracy. Współpraca w Smoleńsku generalnie była dobra, mieliśmy możliwość wizyt m.in. na bliższej radiolatarni, na dalszej radiolatarni, wykonania zdjęć na tych obiektach, dalej wysłuchania pracowników dyżurujących tam. I ponieważ był pierwszy etap, to ci ludzie dość szczerze mówili i dużo wniosków okazało się bardzo istotnych. Z tego stwierdziliśmy np, że taka latarnia radio-sygnało-świetlna była uszkodzona, w części tylko pracowała oczywiście te światła, które tam były uszkodzone, wykonywaliśmy zdjęcia, mieliśmy dostęp pełny do wraku, nasi inżynierowie robili całą swoją dokumentację tego wraku, mieliśmy możliwość wykonania szkiców, obserwacji tego całego rejonu, łącznie z podejściem, wszystkie przeszkody terenowe, które były tutaj nie było problemu, łącznie z całą dokumentacją fotograficzną, natomiast nigdy nie pozwolono nam nagrywać żadnych prowadzonych wywiadów, czy rozmów, czy przesłuchań, chociaż unikam tego słowa przesłuchanie .... Myśmy raczej wysłuchiwali więc tylko można było zapisywać. Po każdym takim wysłuchaniu był sporządzany protokół, tłumaczony na język polski i te protokoły były przez nas podpisywane. Ja natomiast w czasie wszystkich wysłuchań zapisywałem bardzo szczegółowo wszystkie wypowiedzi, umożliwiało mi to zapisywanie, że najpierw pytania były po polsku czy po rosyjsku, później tłumaczenie, więc czas pozwolił na to, by te notatki bardzo szczegółowo wykonywać pierwszy problem, który zaistniał i już to było naruszenie załącznika 13, to 15. kwietnia strona rosyjska wykonała oblot techniczny środków na lotnisku i wnioskowaliśmy od razu, żebyśmy byli pełnymi uczestnikami tego oblotu, nie w formie, żeby siedzieć w samolocie, bo te procedury byłyby zbyt skomplikowane, ale chcieliśmy być na stanowiskach dowodzenia. Żebyśmy mogli obserwować po prostu na ekranach słuchać przez radiostacje jak wygląda ten oblot. No powiedziano nam, że nie możemy tego robić ze względów bezpieczeństwa, w związku z tym prosiliśmy o wynos, jest taka forma wynosu, że podłącza się dodatkowe ekrany, które są poza stanowiskiem dowodzenia, bo rzeczywiście wiele osób na stanowisku dowodzenia może komplikować prace i może mieć wpływ na bezpieczeństwo lotu, i to żeśmy uznali jako specjaliści w lotnictwie, no tego też nam niestety nie zezwolono, więc było już pierwsze takie naruszenie. Natomiast mogliśmy wtedy, i to było bardzo ważne, bo myślę, że w późniejszym okresie to tutaj moglibyśmy mieć pewne utrudnienia. Zgraliśmy wszystkie rozmowy na stanowisku dowodzenia , więc to są po pierwsze rozmowy kierownika lotów, i to są bardzo wyraźne, bo to jest bardzo dobre nagranie, dalej rozmowy telefoniczne z różnymi abonentami w Moskwie, tam trudno jest ocenić dokąd byłby te rozmowy. Dlatego, że w wojsku posługuje się kryptonimami, nie zawsze wiadomo co stoi za tym kryptonimem, ale te rozmowy, i tło rozmów, tzn. wszystkie rozmowy, które były prowadzone miedzy osobami, które znajdowały się na tym stanowisku dowodzenia, wg mnie jest to kopalnia wiedzy. Od razu wszystkie te zapisy zostały przekazane komisji pana ministra Millera którego dnia panie płk? Ja tutaj nie ustalę dnia, bo to przekazywali moi eksperci, którzy są moimi ekspertami, a zarazem członkami komisji pana ministra Millera. Ale na pewno to było w kwietniu tzn. te zapisy były dostępne w kwietniu, kiedy przekazali to komisji pana Millera, nie wiem, musiałbym zapisać, ale był to kwiecień, były to pierwsze dni jeszcze jak pracowaliśmy w Smoleńsku, ale najpóźniej powinni przekazać po przyjeździe ze Smoleńska, a to był gdzieś dwudziesty chyba piąty kwiecień.

 

Więc końcówka kwietnia to był ten czas ogólnie, który komisja pana Millera te zapisy dostała w czasie wysłuchań tych osób, które pełniły różne funkcje stanowisk dowodzenia. Też była możliwość zadawania pytań była, można powiedzieć taka atmosfera, że mogliśmy, mieliśmy pełne prawo wypytania tych ludzi. Na początku były tylko trochę problemy proceduralne, bo Rosjanie troszeczkę inny sposób mają pytania niż my, ale w sumie to zostało uregulowane. Był problem tłumaczy, jak ja już wcześniej mówiłem, tylko dzięki uprzejmości pani Ewie Fischer z Ambasady Rosyjskiej na pierwszy dzień wysłuchań przyjechał pan, wtedy chyba z Bumaru, jeszcze pan Fiszer też, nomen omen, ale inaczej się piszą nazwiska, pan Roman Fiszer, i on był tłumaczem, to nam pomogło sporo, ale to nie jest specjalista lotniczy, w związku z tym zna język ogólny, i już mieliśmy trochę problemów ze zrozumieniem np bardzo szczegółowych jakiś komend radiowych. A już szczególnie długa dyskusja była jak było to lądowanie to nawet po kilku dniach ciągle dyskutowano, co znaczy ta komenda, ona z punktu widzenia tego całego lotu była bardzo ważna, no i tutaj no chyba nie zdradzę żadnej tajemnicy, jeśli powiem, że też nie wiemy czy załogi to dokładnie to rozumiały tę komendę, bo to jest specyficzna komenda w procedurze rosyjskiej, u nas taka nie występuje, znaczy bezpośrednie tłumaczenie jest "lądowanie dodatkowo", a w zasadzie, w efekcie jest jeśli chodzi o procedurę "lądowanie warunkowe", znaczy "pod warunkiem dodatkowej zgody", tak to się nazywa.

 

I te problemy troszeczkę językowe utrudniały nam te wysłuchania, z tym, że w następnych dniach przyleciał specjalista z Polski, który zna język proceduralny, zna język rosyjski i język lotniczy, więc już sprawa tego problemu, ewentualnych niezrozumień, zniknęła, a tym czasie też strona rosyjska bez otwierania i bez kopiowania przekazała nam rejestrator polski, rejestrator ATM, który by był zamontowany na tym samolocie. To jest ten tzw. quick access recorded, to jest rejestrator, który dostarcza danych po każdym locie jest łatwy dostęp bo katastroficzny to jest skomplikowany dostęp, a z tego rejestratora łatwo zbiera się dane do oceny danego lotu po locie i do jakiś tam zaleceń, wskazówek bezpieczeństwa więc poza tymi sprawami właśnie jeśli chodzi o oblot to tutaj ta współpraca była niezła. Codziennie też wieczorem były odprawy, na którym podsumowano dzień, podsumowywano dany dzień i był plan pracy na następny dzień. Warunki pracy były bardzo trudne, bo jak państwo wiecie, lotnisko Smoleńsk Północny jest lotniskiem zamkniętym, i tam są jakieś resztki, jakiś nie wiem, paramilitarnych tam nawet jednostek, już nie ma żadnych żołnierzy, więc te pomieszczenia nie były najlepszej jakości, ale Rosjanie pracowali w tych samych warunkach, więc tutaj nie mieliśmy powodu narzekać. Możliwości pracy były jeśli chodzi o.... I w zasadzie tutaj ten pierwszy etap pracy zakończył się gdzieś ok. 23. kwietnia, mieliśmy krótką przerwę, wszyscy byli w Polsce, Rosjanie, MAK, przedstawiciele MAK pojechali do Moskwy, i następny etap w Moskwie właściwie do czasu ujawnienia przez stronę polską rozmów w kokpicie, w kabinie pilotów, ta współpraca też była w miarę dobra, z tym, że już nie było odpraw, nie było takiego informowania, ale dokumenty były przekazywane.

 

Polscy specjaliści od początku, bo dwóch specjalistów z Polski od pierwszego dnia, jeszcze wieczorem 10. kwietnia, polecieli do Moskwy, i cały czas byli przy wszystkich pracach na odczytywaniu rozmów w kabinie, i oni do końca pracowali, i tamta współpraca w ich ocenie też była dobra. Natomiast po ujawnieniu, właściwie w dzień ujawnienia, ja miałem otrzymać jako akredytowany całość, spis rozmów na stanowisku dowodzenia, tzn. te trzy kanały - tło, następnie – rozmowy radiowe i rozmowy telefoniczne, no i jak już wcześniej, dzień wcześniej po południu, pod wieczór miałem odbierać, ale jak nie było tego blankietu, bo to jest podpisywane, że się nie ujawni, prawda, że to jest tajemnica, nie wolno ujawniać i na drugi dzień przychodzę i mówi, nie dostaniesz dlatego, że strona polska ujawniła rozmowy i w związku z tym , ty jesteś obywatelem polskim, możesz zostać przymuszony do przekazania tych rozmów, jeśli otrzymasz jakimś instytutom w Polsce i będzie to kolejne naruszenie załącznika 13.

 

No trochę się zdziwiłem, otrzymałem natomiast możliwość pracy na tych dokumentach w oddzielnym pomieszczeniu no, ale praca, po pierwsze jeśli się nie zna dobrze języka rosyjskiego, to niektórych rzeczy się domyślać, dalej praca na dokumentach, szczególnie trzech to polega na tym, że to się zgrywa, łączy żeby była całość, to z trzech się robi jeden i potem się analizuje jakie to były rozmowy, jaka to była reakcja, na co, jaka rozmowa telefoniczna, jaka rozmowa radiowa itd. Taka praca była po prostu niemożliwa, ja po kilku takich próbach zrezygnowałem, natomiast cały czas monitowałem u strony rosyjskiej żeby jednak przekazano ten dokument. Nie przekazano, ale w końcu zgodzono się, że nasz tłumacz w oddzielnym pomieszczeniu będzie tłumaczył te rozmowy na język polski i dostaniemy ten wariant polski przetłumaczony, i tak rzeczywiście się stało. Jja otrzymałem to w połowie sierpnia dopiero, bo to trwało rzeczywiście. Tam jest kopalnia wiedzy o tym, co się działo na tym stanowisku, jakie były podejmowane decyzje i jakie były rozmowy, i tutaj myślę, że bardzo dobrze żeśmy to otrzymali, bo z tego można bardzo wiele wniosków wyciągnąć. Podejrzewam, że gdyby ta współpraca w Smoleńsku od początku jakoś gorzej się układała, to moglibyśmy nawet tych nagrań nie otrzymać, tym bardziej, że my mamy te nagrania w kraju też i możemy pracować na nich w pełni.

 

17. sierpnia zaprezentowano nam wyniki oblotu środków radiotechnicznych, tych do których obserwacji nas nie dopuszczono, no i była to niestety sytuacja kuriozalna, bo jak ja zapoznałem się z wynikami to powiedziałem, że proszę nie traktować nas, jakbyśmy my nie mieli pojęcia o lataniu, bo niezgodnie z prawdą przedstawiono nam niektóre elementy powiedziano, że samolot nie lądował , tylko przechodził na drugie zejście ze względów bezpieczeństwa, a nasi koledzy, mimo żeśmy udziału nie brali w tym oblocie, to jednak obserwowali, bo wyszli sobie obserwowali i wiedzieli, że lądował. Zresztą to jest nieprofesjonalne, jeśli się przy ładnej pogodzie odchodzi na drugie zejście gdzieś tam daleko od pasa, no i żeby to zakończyć, te wyniki tego oblotu. Do tej pory tych wyników nie mamy, oficjalnie nam nie przekazano, po tym pierwszym proteście, że to co przedstawiono jest nie do przyjęcia nie było na ten temat żadnej dyskusji później

W międzyczasie było jeszcze pytanie o moją akredytację, pan Morozow pytał o moją akredytację. Ja przedstawiłem mu, tzn. najpierw zatelefonowałem do Polski, pytam się o akredytację, no przekazano mi, że akredytacja obowiązuje ta, którą dostałem 15. kwietnia, tzn. to jest akredytacja 23 osób, wszystkich członków komisji, nie komisji, tylko zespołu, który był w Moskwie, podpisana przez pana ministra Klicha. Przedstawiłem to, strona rosyjska przyjęła, że tak jest i trudno nie było żadnych... nie było jakiś szczególnych dyskusji. Ja systematycznie w czasie i pobytu Smoleńsku i w maju, czerwcu, w kolejnych miesiącach, początkowo wszystkie dokumenty były wspólnie opracowywane z grupą ekspertów wojskowych, składałem pisma dotyczące wielu elementów, które potrzebujemy do badania, wiele informacji.

 

Pierwsze takie pismo złożyłem 19. kwietnia, to we współpracy jeszcze płk. Grochowskim , bo on wtedy był, szef komisji wojskowej, w tej chwili zastępca w komisji pana ministra Millera. I między innymi prosiliśmy tam o aktualne dane lotniska, uprawnienia kontrolera, materiały obiektywnej kontroli ze stanowiska dowodzenia. Może rozwinę trochę ten temat. Chodzi o to, że i w Polsce i w Federacji Rosyjskiej są przepisy określone, że jeśli ląduje u nas haed, a u nich to się nazywa liternyj, czyli znaczy "osoba ważna", jeśli to jest tego typu lot, to muszą być wykonywane zdjęcia z ekranów podejścia – radiolokatorów. W czasie zeznania oficer, który kierował tym stanowiskiem, mówił, że sprawdził urządzenie robiące zdjęcie i urządzenie pracowało. No jak prosiliśmy o to, to powiedziano nam, że niestety żadnej pracy tych urządzeń nie stwierdzono , że nie ma żadnych zapisów. W związku z tym poprosiliśmy nawet żeby to, co tam jest, przekazano nam, a my postaramy się, może w Polsce znajdą się specjaliści, którzy jakiś ten ślad znajdą coś tam odczytają. Niestety do tej pory tego żeśmy nie otrzymali. W tym piśmie z 19-go m.in. prosiłem o zakres obowiązków wszystkich osób funkcyjnych, dalej o to jakie są przepisy dotyczące funkcjonowania, bo żeby ocenić działanie kogoś to trzeba mieć najpierw wzorzec jak powinno być, a potem jak wie się, jak było, to można powiedzieć, co było dobrze, co źle, co było uchybieniem, co było załóżmy dużym naruszeniem. Prosiliśmy ewentualnie o wyniki tych ekspertyz, jeśli oni jakieś wykonywali, żeby też te wyniki były. Odpowiedzi na część tych pytań można powiedzieć, później, żeśmy dużo później otrzymali, ale całości nigdy kolejne pismo takie kilkustronicowe, ja te wszystkie pisma mam, ale chyba nie ma potrzeb,y żeby szczegółowo czytać. Ja tylko naświetlę, bo tutaj za długo by trwało, 2. maja wysłany, o udostępnienie z danych środków relokacyjnych, uprawnień kierownika lotów, kontrolera ścieżki zniżania i wpisów w książce lotów. Tego też nie było. Później 14. maja odpis korespondencji na SD (?), więc wniosek był. Tak jak w rozmowach w kabinie od początku do końca brali udział polscy specjaliści, to jeśli chodzi o odpisy rozmów… Na stanowisku już nasi specjaliści udziału nie brali i po otrzymaniu, nawet z tej wersji rosyjskiej. Jak pierwszy raz się zapoznałem, stwierdziłem, że ok. 20%, 25% jest luk, że są albo nieczytelne albo anonimy i dla mnie to było bardzo nieprofesjonalne, bo przecież wszyscy ludzie, którzy byli na tym stanowisku, żyją, można było z nimi skonsultować, można było ich zebrać, mogli uzupełnić, mogli razem wysłuchać. Więc od razu zawnioskowałem, żeby strona polska brała w tym udział, może im się więcej uda odczytać, szczególnie, że mamy jednego specjalistę doskonałego, który ma i słuch muzyczny, zna doskonale język rosyjski , zresztą współpracuje tutaj w zakładzie kryminalistyki teraz przy odczytywaniu tych, więc on dużo więcej jak mówił, jak tam pracowali, to był najlepszym ze wszystkich, nawet jeśli chodzi o Rosjan.

 

Także więc myślałem, że może coś więcej się uda, do końca nie udało tego nam się niestety zdobyć, i nie udało nam się tych spójnych odczytów prowadzić. Wpisuję rzadziej kody. Kolejne pismo 17 kwietnia, pytanie o system ratownictwa, m. in pytanie, czy jeśli są warunki poniżej minimalnych istnieje procedura zamknięcia lotniska, czy taki obowiązek jest przez kierownika lotów, czy przez kogoś innego, bo miedzy innymi na wysłuchaniach tych osób chyba kierownik lotów proszę... Jeślibym się pomylił..., a jedna z tych osób powiedziała, że taka procedura jest z tym, że decyduje o tym dowódca jednostki, no tutaj specyficzna sytuacja, bo tutaj jednostki nie było. Ale ktoś tam był odpowiedzialny za całość tego zespołu, więc ktoś mógł ewentualnie podjąć, ale żeśmy nie otrzymali i w tym piśmie m.in. zwracaliśmy się , bo to była też propozycja moich ekspertów wojskowych, uzgodniona oczywiście, właśnie co to znaczy ta "pasadka dopełnitelno"(?), bo ten problem nie został jeszcze szczegółowo rozwiązany, a to jest z punktu widzenia przyczyn może nie kluczowy , ale dość istotny.

 

Kolejne pismo 25 maja, znowu ośrodki tej obiektywnej kontroli, dalej już żeśmy się zwracali o ponowne wysłuchania, bo jak żeśmy wysłuchali specjalistów w Smoleńsku żeśmy po każdym wysłuchaniu zastrzegli sobie możliwość dodatkowego wysłuchania, jeśli będą nowe okoliczności, bo nigdy na początku nie zna się wielu detali, nie zna się wielu szczegółów, w związku z tym żeśmy zastrzegali żeby taka możliwość była. Niestety, do samego końca nie udało nam się drugi raz spotkać z tymi osobami. Była propozycja składania tych pytań na piśmie, część została złożona, część znowu tutaj przedstawiciel komisji pana Millera nie chcieli tych podań składać, bo mówili, że trzeba tu Rosjan zaskoczyć, w związku z tym pytań nie składali, więc na część mamy odpowiedź, a część nie mamy bo ich nie było, tych pytań prawda więc tak to wyglądało. Po po prostu były różnice zeznań i różnice po tym, co się okazało z tych odczytów na wieży, więc tu chcieliśmy te sprawy wyjaśnić, no nie otrzymaliśmy. Widząc, że ta sprawa naszych informacji idzie dość trudno, że otrzymujemy cząstkowe, bo w międzyczasie spływały tam pewne dokumenty, ale były niepełne była. Np. taka strona gdzie widać, że jest dokument przerwany, bo zaczyna się jakimś tekstem nie pasującym do pierwszej części prosiłem o wyjaśnienie co było w środku, no.. nie otrzymałem.

 

W związku z tym 20. lipca zdecydowałem się już na napisanie pisma i nie do pana Morozowa, tylko do pani Anodiny, bo uważałem, że to już trzeba od tego szczebla. 20. lipca, tak ja powiedziałem może, tak 20. lipca, i jeśli państwo chcecie, to ja mogę odczytać, bo to są już dosyć ważne dokumenty, które były, chociaż może nie całość, ale w części odczytam:

 

"Szanowna Pani Przewodnicząca, zwracam się do pani przewodniczącej o wyjaśnienie następujących problemów. Do dnia dzisiejszego, tzn. 20. lipca nie otrzymaliśmy odpowiedzi na zadane wcześniej pytania przekazane m.in. dnia 14. maja i później. Kiedy możemy się spodziewać ? Jak do tej pory mamy możliwość tylko wglądu do odpisu korespondencji z taśm nr 9 i kanałów 1,4,7, kiedy otrzymamy kopię (to już mówiłem w związku te zapisy z wieży ) dalej trzecie - do dnia dzisiejszego nie otrzymaliśmy zapisów z rejestratora samolotu IŁ76, który wykonał dwukrotnie nieudane podejście do lądowania przed lądowaniem samolotu TU154.”

 

Chodziło o to, żeby na podstawie tych danych określić, jak bardzo się zniżył, czy było odchylenie od ścieżki, żeby porównać, czy nie było czasami jakiś uchybień w pracy urządzeń, bo może to jakiś systemowe odejścia, chociaż mówiąc o samolocie TU154 to prawie idealnie szedł przed zderzeniem, odchylenie było 20 metrów, bo to świadek, który był najbliższej radiolatarni dokładnie określił, nawet była iskra między skrzydłem samolotu a odciągiem radiostacji, więc to bardzo precyzyjnie można było określić, że on szedł prawie po ścieżce.

 

"Wnioskujemy o sprawdzenie przeprowadzenia taśmy z rejestratora w miejscu zniekształcenia zapisu" To chodziło o to, że tam było zniekształcenie takie, wynikało to ze zgięcia technicznego, to żeśmy uzyskali później, jeszcze raz było to przegrywane.

 

„Do tej pory nie otrzymaliśmy wyników zapisu taśmy obiektywnej kontroli ze stanowiska dowodzenia" I ten cały wywód tutaj, że strona rosyjska twierdzi, że nic nie ma, a myśmy chcieli chociaż tą szczątkową informacje otrzymać.

 

„Do dnia dzisiejszego nie otrzymaliśmy odpowiedzi na najwcześniejszy wniosek instrukcji wykonywania lotów w rejonie lotniska Smoleńsk Północny, w związku z jej brakiem. Czy możliwe będzie zapoznanie się z wyżej wymienioną instrukcją specjalistów z Polski w obecności strony rosyjskiej". Już żeśmy nie wnioskowali, ponieważ mówiono, że są dokumenty poufne, nie wnioskowaliśmy o przekazanie, żeby nie naruszać może jakiś tam dużych spraw, chcieliśmy tylko zapoznać się.

 

„W związku z tym, że strona polska nie akceptuje wyników oblotu lotniska Smoleńsk Północny przeprowadzonych nia 15. kwietnia po katastrofie, przedstawionych dnia 17. czerwca, zwracam się z wnioskiem o udostępnienie całego protokołu. Składam również oficjalny protest w związku z niedopuszczeniem specjalistów z Polski do uczestnictwa w tym oblocie poprzez obserwację na ziemi wskaźników radarów i słuchanie korespondencji radiowej. Do dnia dzisiejszego nie zrealizowano wniosku strony polskiej o przeprowadzenie dodatkowych rozmów z kierownikiem lotów, z kierownikiem systemu lądowania i panem płk. Krasnokuckim, wnioskuje o przekazanie daty tych terminów minimum na 7 dni". Tutaj chodziło, żeby ściągnąć specjalistów z Polski, którzy mogliby zadawać fachowe pytania w tej sprawie, bo przecież nie wszyscy są specjalistami w każdej wąskiej dziedzinie, a w tym czasie było już ok. 5 doradców wojskowych, a pomiędzy innymi nie było ani pilota, który latał w wojsku nawet w trzydziestym szóstym na TU, który jest w komisji pana Millera, zarazem jest też członkiem komisji państwowej, pracuje w ministerstwie infrastruktury, a ani tak samo w tych dwóch komisjach pana specjalisty od ruchu lotniczego, który tutaj najwięcej by miał do powiedzenia.

 

"Sstrona polska nie otrzymała do wglądu raportu o warunkach na lotnisku Smoleńsk przed opublikowaniem" Bo w tym czasie na stronie MAK ukazały się te warunki, znowu nie było to z nami dyskutowane, nie było to rozpatrywane, specjalista nasz meteorologii jak zapoznał się z internetu z tym, mówi, że on ma trochę inne zdanie, no ale to zrobiono bez nas.

 

"Zwracam się z wnioskiem o wyjaśnienie dlaczego w wyciągu z dokumentu warunki meteorologiczne lądowania na lotnisku nie odpowiadają poziomu przygotowania dowódcy załogi w punkcie po słowach: "i zameldować dowódcy pułku".” Jest przerwa w tekście, następnie tekst zaczyna się od "lądowanie", więc jest to dokument urwany.

 

"Wnioskuje o wyjaśnienie, dlaczego otrzymaliśmy tylko część telegramu (bo tu telegram chyba z trzech stron się składał , a zostały dwie strony) i teraz na to pismo już oficjalne, w czasie spotkania z panem Morozowem i Fiłatowem 22. lipca w obecności tłumaczki, pamiętam, że chyba nawet wnioskowałem, żeby na to spotkanie poszli eksperci wojskowi, na co nie wyrażono zgody, więc ja byłem sam na tym spotkaniu, powiedziano mi, że otrzymanie informacji na to pismo z równych względów jest niemożliwe . Również powiadomiono, że nie dostanę zapisu z rejestratora samolotu, bo według strony rosyjskiej analiza lotu nie ma żadnego wpływu na badanie katastrofy samolotu TU154 i to jest już zawarte w kolejnym piśmie , które wysłałem 26. lipca.

 

W tym piśmie po raz pierwszy, być może błędem było, że wcześniej się nie posługiwałem tym, ale ja nie jestem prawnikiem i nie miałem doradców ze strony polskiej, ale tutaj to jest 26. lipca, więc jeszcze stosunkowo wcześnie, jeśli chodzi o proces badania, każde moje pytanie uzasadniałem odpowiednim punktem załącznika 13 do konwencji chicagowskiej, dlatego, że widziałem, że tutaj już są te naruszenia konkretnie procedur międzynarodowych, na które strona rosyjska się zgodziła, a nie utrzymuje ich. M.in. jest "uważam, że nieudostępnienie stronie polskiej powyższych danych oraz brak możliwości ponownego przesłuchania tych osób jest naruszeniem punktu 5.25 , , załącznika do konwencji", "jako akredytowany przedstawiciel nie byłem zapraszany na żadne narady, związane z postępem badania, a taki jest przepis i jest to naruszenie znowu kolejnego punktu.

 

Wnioskowałem również o pisemne uzasadnienie wszystkich decyzji o odmowie dokumentów i informacji, o które wystąpiłem jako akredytowany przedstawiciel. I znowu 20. sierpnia znowu pytania, jest ich dużo, nie będę ich czytał, to jest 12 stron dokumentu, który porusza gdzie co zostało naruszone, ale dalej w tym dokumencie głownie były pytania z zakresu organizacji lotów i pytania związane (bo już miałem możliwość prześledzenia dokładnego tej korespondencji), całych zapisów na stanowisku dowodzenia. Dotyczyły osób, które tam się znajdowały, ich funkcji ich stanowisk, ich odpowiedzialności za bezpieczeństwo, więc zostały wypunktowane te rzeczy. Również chodziło o ustalenie niektórych osób, które w rozmowach były imieniem, czy imieniem i ociestwem, co to za osoby, jakie stanowiska, jaki był ich udział w całym procesie podejmowania decyzji, która spowodowała, że wyrażono zgodę, czy nie wyrażono, nie mając znowu dokumentu, nie wiadomo jak to przebiegało.

 

M.in. zamieściliśmy w tym piśmie kolorowe zdjęcia tych lamp, które były tam w takim stanie nienajlepszym, to jest takie długie pismo z 20. sierpnia. Kolejne pismo było z 15. września, też wszędzie były punkty załącznika 13, na szereg tych pism otrzymałem 20.września pismo od pana Morozowa, w którym powołują się na załącznik 13. Wskazywał mi, że wszystko jest w porządku niby, no ja nie bardzo się z tym zgodziłem, no na końcu jest kuriozalne zdanie, które bardzo mnie zdenerwowało, bo jest takie stwierdzenie: "A zatem pańskie działania doprowadzą do opóźnienia terminu zakończenia badania katastrofy, która nie tylko wstrząsnęła naszymi państwami, ale także całym światem, co może negatywnie wpłynie na profilaktykę podobnych zdarzeń w tym również lotnictwie RP"

 

Myślę, że było to mało grzeczne , bo moje dociekania stały się trudne chyba dla strony MAK. W związku z tym na ostatni dzień naszego pobytu, 22.września, przygotowałem kolejne pismo zbiorcze na 6 stronach, gdzie wypunktowałem całość tych braków tej współpracy i to pismo zostało przekazane nie wiem czy czytać - 6 str., właściwie wszystko było już tutaj powiedziane, kolejne pismo zostało także przygotowane dla rządu i zostało drogą dyplomatyczną przekazane, nie wiem gdzie, ale gdzieś przekazane. Przygotowałem też cały piątek, sobota , niedziela trochę w innej formie, ale mówiące o tym samym, bo widziałem potrzebę takiego działania, sądziłem, eszcze , że przed opublikowaniem raportu jakieś tutaj będą działania. 7 października także wysłałem jeszcze pismo uzupełniające już z Polski, na co nie otrzymałem odpowiedzi mimo, że przedwczoraj po przylocie prosiłem o pisemną odpowiedź na te pisma, no odzewu żadnego nie było. Myślę, że tak w skrócie bardzo dużym przedstawiłem te problemy współpracy ze stroną MAK

 


Ryszard Kalisz: Jakie pan miał wsparcie ze strony rządu polskiego i jaka była współpraca z rządem w zakresie wypełniania swojej funkcji?

Odpowiedź: Nie będą mówił o wniosku, będę mówił o faktach. Ja nie chcę wracać do tych problemów ze Smoleńska, bo one są szeroko znane - brak tłumaczy, moje monity do pana ministra Klicha z prośbą o przysłanie tłumaczy, w czasie rozmów telefonicznych mówił co ja tam robię, jestem od dwóch dni, a ja byłem za własne pieniądze, bo jeszcze nie dotarły pieniądze z ministerstwa, że jaki ja jestem organizator, w związku z tym prosiłem nawet pana ministra Grabarczyka żeby mnie odwołał z tej funkcji , bo przecież to... Jak nie mogę działać, a zdawałem sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka ciąży na mnie, bo wiem, że moje dzisiejsze posiedzenie, to nie jest koniec mojego udziału z takimi poważnymi gremiami jak państwo.

 

Nie mogłem działać nie mając chociażby tłumacza, bo to wszystko byłoby bez sensu, co mogę powiedzieć ... Były niestety przykre dla mnie sprawy jeśli chodzi o współpracę z naszą komisją pana ministra Millera. Minister Miller dwukrotnie poniżył mnie w obecności Rosjan, ja to tak odczułem, bo poniżenie, to jest kwestia kto jak odczuwa, bo kiedy przyjechał pierwszy raz przegrać rozmowy w kabinie i na to ja miałem zaproszenie i przedstawiciele wojskowi, eksperci wojskowi, i miał być Morozow jako przewodniczący komisji, ja miałem zaproszenie od pani, ustne to nie było pisemne, to zadzwonił jakąś godzinę przed, że on sobie nie życzy, żebym ja był na tym spotkaniu. Zaskoczyło mnie to, zadzwoniłem natychmiast do pana ministra Arabskiego, sądziłem, że to jakieś nieporozumienie nie wiem, ale nie dostałem żadnej decyzji. W związku z tym powiedziałem Morozowowi, że ja na to nie idę i że Rosjanie wycofali też Morozowa, że jak gdyby równowagę utrzymać.

 

To samo miało miejsce 9 czerwca, dwukrotnie dalej otrzymałem pismo, że mam wszystkie materiały przekazywać komisji pana ministra Millera, no wiec faktycznie tak było, bo wszyscy moi eksperci, doradcy, byli członkami i są nadal członkami komisji pana ministra Millera i oni natychmiast dostawali wszystkie dokumenty.

 

Może jeszcze wspomnę, tak jak ja sądzę dlaczego ta reakcja pani ministra Millera taka była. Bo kilka dni wcześniej kiedy ja przyjechałem do Polski i miałem już odpisy rozmów w kabinie, pan minister Miller poprosił mnie o udostępnienie, ja powiedziałem, że nie, bo jest to naruszenie załącznika 13, a ja jeśli chcę być w Moskwie to sam muszę dbać o to żebym nie naruszał, bo będzie to zarzut poważny co do mojej osoby no i wtedy widziałem, że się pan minister bardzo mocno zdenerwował. I chyba te efekty były tego no, zresztą krytykował mnie i w mediach i na swojej komisji bardzo mocno moją działalność, co uznałem, że nie było najlepszym sposobem działania.

 

Po tym piśmie z prośbą o współpracę ja przekazałem informację, że wszystkie dokumenty dostają wojskowi eksperci i mogą przekazać komisji pana Millera, bo są zarazem jej członkami, natomiast wszystkie moje sprawozdania, które ja wykonuję, idą do kancelarii premiera i jeśli tam zostaną przekazane, a wiem, że były przekazywane, to ja też nie mam tutaj żadnych uwag, bo nie ma problemów, natomiast ja wnioskowałem w związku z tym także o jakieś sprawozdania, czy wyciągi sprawozdań, żebym wiedział jak lepiej o co pytać Rosjan, jakieś pytania rozwinięte. Odmówiono mi tego dwukrotnie, bo uznano, że ta komisja jest w pełni tajna i ona nie może się dzielić żadnymi informacjami, no musiałem to przyjąć nie było innego wyjścia chociaż były takie sytuacje, że miałem kłopot, bo pytania były z komisji Millera przez specjalistów, natomiast ze strony rosyjskiej nie były zrozumiałe, ja ich nie mogłem rozwinąć bo nie wiedziałem jaki sens był pytań. To też trochę utrudniało prac.

 

Poza tym, jak był problem dyskutowany tego lotu wojskowego cywilnego bo to była taka dyskusja, Rosjanie nam przedstawili swoją opcję, no i z tego jasno wynikało i to chyba powiedział nawet Morozow, że tutaj to zdejmuje całkowitą odpowiedzialność ze strony rosyjskiej, jeśli chodzi o kierowanie lotami, natomiast pełnia decyzji należała do załogi TU. No i na tą dyskusję chciałem ściągnąć specjalistów z mojej komisji i także Millera, no to nie dostałem na to zgody. Nawet na ten wylot przedwczorajszy nikt nie chciał lecieć z doradców ze mną, udało mi się wywalczyć, żeby poleciał pan Michalak, który jest z instytutu technicznego, jest doskonałym specjalistą jeśli chodzi o język rosyjski i jest inżynierem. Minister Miller zadzwonił, że sam to ja muszę lecieć, ale żaden z ekspertów nie poleci, no a w końcu mówi, poleci pan Żurkowski , no jesteśmy z panem Żurkowskim trochę w sporze, bo to jest były przewodniczący, który od 5 lat nie chce mi podać ręki i on był, natomiast pan Michalak w końcu po moich monitach poleciał ze mną, ale pan Grochowski jeszcze dzwonił do dyrektora żeby pana Michalaka nie puścił, nie wiem o co tu chodziło, byłem zaskoczony tym.

 

Antoni Macierewicz: Nie ma wątpliwości, że debatujemy nad najważniejszą sprawą w historii polskiego Sejmu i w historii naszej ojczyzny, dlatego też precyzja i odpowiedzialność za słowa wszystkich obecnych, ale na szczególną rolę jaką ogrywa pan płk E. Klich jego jest tak istotna. Zrozumiałem, że podczas swojej pracy jako akredytowany natknął się pan na szereg trudności, które w istocie podważyły sens pracy zarówno komisji lotniczej, tzw. MAK jak i pana tam obecność. Uniemożliwiono panu udział w jednej z zasadniczych czynności jaką jest oblot. I co jest jeszcze ważniejsze, ale ujawnił pan rzecz drugą zupełnie kluczową, mianowicie uniemożliwiono panu i stronie polskiej dostęp do prawdopodobnie istniejących zdjęć schodzenia samolotu TU154, że istnieją urządzenia, które powinny być włączone, relacja, którą otrzymał pan od osoby dowodzącej osoby, że one działały, a mimo to efektów pan nie otrzymał. Czy pan natychmiast poinformował o tym premiera Tuska i czy postawił pan wniosek o konieczność w tej sytuacji wystąpienia do trony rosyjskiej o przejęcie postępowania w tym zakresie, ze względu na fakt nie dotrzymywania przez stronę rosyjską warunków umożliwiających rzeczywiste dojście do prawdy. Czy występował pan do strony rosyjskiej o przejęcie postępowania, jeżeli chodzi o niszczenie dowodów, w szczególności wraku, terenu katastrofy i czarnych skrzynek. Ten wrak wiedzieliśmy, jego szyby były wybijane, jego części były cięte. Tłumaczenie pani Anodiny, że części były cięte do zbadania, są kpiną nie tylko ze zdrowego umysłu, ale jeżeli pan mówi, że był poniżany przez ministra RP, to chce powiedzieć, że my wszyscy zostaliśmy jako naród i poszczególni obywatele wczoraj poniżeni takim tłumaczeniem. Czy to, co się stało na płycie lotniska, można nazwać rekonstrukcją i dlatego zniszczono dowody? Czy pan wie, że przepisy Rosji dotyczące lotnictwa państwowego z 2004 r. że kierownik lotów lotniska ma obowiązek zezwalać, albo zabraniać lądowania, że ma też obowiązek wydać rozkaz odejścia na drugi krąg - taki rozkaz został wydany tylko wtedy kiedy nie był możliwy do zrealizowania. Trzeci kierownik lotów lotniska nie powinien wykonywać poleceń osób urzędowych, jeśli są sprzeczne z wymaganiami dokumentów dotyczących regulacji działalności lotnictwa państwowego i nie zapewniają bezpieczeństwa.


Odpowiedź: Podważył pan poseł sens. Ja uważam, że mój pobyt miał duży sens, bo o tych wszystkich niedociągnięciach, a nawet zdjęciach, czy braku tych zdjęć, czy rozmowach na stanowisku dowodzenia byśmy nie wiedzieli, bo przecież nie było żadnego obowiązku przekazywania stronie polskiej przez stronę rosyjską ich urządzeń, ich rejestratorów, my moglibyśmy oczywiście się domagać wraku naszych rejestratorów, wszystkich naszych rzeczy, ale ja nie jestem prawnikiem, więc nie chce tego rozstrzygać na punkcie prawa. Natomiast uważam, że mój pobyt miał sens, bo ja wiem i moi doradcy wiedzą czego nam brakuje. Znając rozmowy na stanowisku dowodzenia wiemy bardzo dużo z tych rozmów. Pan poseł powiedział, że strona rosyjska ma zdjęcia, ja nie jestem w stanie potwierdzić, ja dostałem na piśmie, że tych zdjęć nie ma, my jako przedstawiciele Polski podejrzewamy, że mogą te zdjęcia być, bo na podstawie zeznań osoby, która włączała i sprawdzała te urządzenie, ona nie potwierdziła, że zdjęcie były, tylko że urządzenie było sprawne.

 

Nawiasem mówiąc, jeśli chodzi o to urządzenie, to w czasie kontroli lotniska z 25 marca to jest też dokument bardzo istotny z punktu widzenia wiedzy o stanie tego lotniska, tam są uwagi co do niektórych urządzeń rejestracyjnych, że powinny być wymienione, te uwagi nie zostały uwzględnione przed dopuszczeniem tego lotniska do kolejnych lądowań 7 i 10. Jeśli chodzi o informacje, ja w swoich sprawozdaniach wszystkie te uwagi przekazywałem, natomiast wniosków nie składałem, przekazywałem do kancelarii premiera pisma.

 

Jeśli chodzi o zabezpieczenie wraku ja reagowałem wcześniej, tylko mówiłem, że w lipcu i w sierpniu były rozmowy konkretne nad sposobem zabezpieczenia technicznym. Natomiast jeśli chodzi reakcje, ja przypominam sobie moją pierwszą reakcje, jak w mediach pokazały się informacje, ja byłem w Polsce akurat, że na miejscu katastrofy są jakieś jeszcze szczątki niezebrane. Natychmiast dzwoniłem do Morozowa i nie wiem czy to moja reakcja, bo pan minister Kwiatkowski się wypowiadał, że dzwonił do odpowiedników swoich ale tam od razu pokazał się patrol w tym miejscu Smoleńsku, czy on był skuteczny czy nie to już inna sprawa. Ale w każdym razie reakcja była, ja w każdej takiej sytuacji reagowałem, nawet telefonicznie będąc w Polsce, bo tutaj mieliśmy taki kontakt, że każdy telefon był odbierany czy mailowy czy też telefoniczny także nie było problemu.

 

Jeśli chodzi o Lockerbie to panie pośle muszę powiedzieć, że Lockierbie ja widziałem ten wrak, tylko ta część która była w rejonie wybuchu, odtworzona i jeszcze jest w tej komisji brytyjskiej. Jeśli chodzi o zasady lądowania na lotnisku Smoleńsku, oczywiście ja mówiłem wcześniej, że tych dokumentów myśmy nie otrzymali, a MAK uzasadniał wszystko, że ten lot odbywał się według tzw. AIB Federacji Rosyjskiej, tzn. AIB to są przepisy lotnictwa cywilnego Rosji, które także dotyczą lotów międzynarodowych.

 

Mieliśmy takie spotkanie, gdzie tłumaczono nam, no myśmy się nie zgodzili z tą interpretacją i mamy tutaj inne stanowiska, natomiast tych przepisów o to wnioskowaliśmy kilka razy żeby nam dano, żeby zobaczyć jak kierownik lotów działał, czy działał zgodnie z tym jak powinien, to trzeba mieć najpierw te procedury, które obowiązują. Ja słyszałem o tych procedurach, koledzy też szukali ich w internecie, natomiast oficjalnie ich nie dostaliśmy.


Oczywiście nie mając informacji, szczególnie jeśli chodzi o działanie osób na stanowisku dowodzenia i regulacji w tym zakresie, nie można ocenić działania tych osób na tym stanowisku. I tutaj będzie obszar, który ja osobiście nie będę mógł powiedzieć, bo jeśli się nie
ma tła jak powinno być, to nie ma różnic jak było, i nie ma oceny. Więc ten zakres na pewno będzie trudny, natomiast można pewne wnioski wyciągnąć z tych rozmów na wieży kontrolnej.

 

Jeśli ja powiedziałem „na ścieżce” to rzeczywiście to rzeczywiście to było, bo w tym miejscu samolot powinien się znaleźć minimum 70 metrów , gdyby był na ścieżce i gdyby był 70 metrów nad bliższą radiolatarnia we właściwym profilu, więc on był poniżej, bo tam był już na 10 metrach, więc pod ścieżką był już nad bliższą radiolatarnią. Ja tu nie chcę zdradzać całego przebiegu badania, ale myślę, że to już jest prawie ogólnie znane, bo ta brzoza, która jest ścięta, tylko tak czubeczek, to jest to pierwsze zderzenie, to jest to właśnie w rejonie bliższej radiolatarni.

A jeśli chodzi o kurs, to tak jak powiedziałem, ponieważ obserwator na bliższej radiolatarni zobaczył iskrę, która przeszła od masztu, który jest dokładnie w kursie, on jest w osi pasa, mówimy o osi pasa, więc że przeszła iskra między prawym skrzydłem a odciągiem, więc licząc rozpiętość samolotu, to mógłby odchylony od osi pasa o jakieś 20 metrów , to nie jest na tej odległości dużo.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.